środa, 11 lutego 2015

Fishtails and shells.

Wreszcie wszystkie egzaminy zdane, obędzie się bez sesji poprawkowej. 3 tygodnie względnej wolności - start.

Jednak czas nadal spędzam bardzo aktywnie. W miniony weekend pojechałam z koleżanką do Wrocławia na warsztaty pole dance z Yvonne Smink. Było bardzo intensywnie, nabawiłam się porządnych zakwasów i kilku siniaków, ale w sumie dla takich momentów właśnie żyję <3. Do Łodzi wróciłam z wielką porcją motywacji oraz inspiracji. W poniedziałek za to byłam taka obolała, że jedyną produktywną czynnością było zawieszenie kolejnych lampek choinkowych w moim pokoju. Resztę czasu poświęciłam na oglądanie No Game No Life.

Moja komórka w ciemnych pomieszczeniach niestety wymięka, ale coś widać. Plus piękny widok na moją lampę. Musiałam zdjąć nakrycie bo mój kot się za bardzo tym interesował, co tworzyło niebezpieczne sytuacje :x


Ostatnio zaczęłam eksperymentować z fryzurami i dziś po raz pierwszy udało mi się zapleść taki oto warkocz! Co śmieszne, nie spojrzałam na żadne tutoriale, jedynie postawiłam przed sobą lusterko i zdecydowałam zrobić cokolwiek mi przyjdzie do głowy. W internecie znalazłam angielską nazwę fishtail braid, po polsku chyba kłosek się na niego mówi. Przynajmniej moja babcia tak sądzi. Z drugiej strony ona każdy warkocz nazywa kłoskiem więc nie jestem stuprocentowo pewna :S

Troszkę włosy mi powychodziły, ale za to udało mi się już w pierwszym podejściu. Następnym razem będzie lepiej ^^" Jest on bardziej pracochłonny jak zwykły warkocz, ale także bardziej mi się podoba. Muszę częściej tak się czesać.


Swoją drogą muszę niedługo wrzucić tu zdjęcia stylizacji z użyciem bluzy widocznej na powyższym zdjęciu. Jest czarna (znów - mój telefon nie podołał), luźna, miękka, ciepła i z kapturem. Idealność.

Na koniec wpisu uraczę was zdjęciem pysznej bezo-pianki przywiezionej przez dziewczynę brata z Białorusi. Zwie się "zefir", jest megasłodkie, miękkie jak marshmallows a smakuje jak beza. Cudo 10/10 gorąco polecam.



niedziela, 1 lutego 2015

Quick tea time


Większość egzaminów za mną. Powoli zaczynam swobodnie oddychać. Jeszcze tylko poniedziałkowy egzamin z tłumaczeń, czwartkowy z angielskiego i mogę przywitać trzy tygodnie ferii.Trzy tygodnie intensywnych treningów, relaksu i pisania pracy licencjackiej (trzeba kiedyś się za to zabrać).

Załatwiłam sobie kartę multisport na marzec, yeah! Teraz już nic mnie nie powstrzyma przed staniem się mhrocznym koksikiem.

Jakiś czas temu spotkałam się z Niną i Arturem w Dekadencji, porozmawiać i przy okazji ustalić kolejny spooky meeting. Specjalnie wystrojona nie byłam, a miałam przed spotkaniem zajęcia na uczelni i po spotkaniu czekały mnie zajęcia z rozciągania, więc skupiłam się na ubraniu się ciepło i wygodnie. Ale hej, casuale też mogą być fajne.

✞  skirt - thrift shop sweater - H&M shirt - CDN legwarmers - thrift shop shoes - Deichmann   tights and over knee socks - market rings - gifts tattoo choker with pentacle - Holycreep! Hamsa necklace - gift crystal necklace - made by me

 *hairflip woosh*


A tu piękne rzeczy które dostałam od Moon na gwiazdkę. Wężowy pierścionek użyty w powyższej stylizacji jest właśnie od niej <3


wtorek, 6 stycznia 2015

Only sirens are whispering my name.

After getting lost on the path of life I return, hopefully wiser and stronger. Future will show.
During long christmas break I was pretty busy being ill. No power to study, to draw, to read... I did nothing. Duh *clapping in slow motion*.

But, how funny it is, the less free time I have, the more productive I become. Deadlines affect me strongly, I plan every hour and procastinate less. Still, I hate this stress that's included in the kit. A masochist? I won't say no.


I signed up for an intensive stretching course at UDZ dance school. Started yesterday, and I am going to stretch there for 1h on workdays till February. I also stretch alone at home, what will give me 20+ hours of it. I'm hoping to finally reach my goal and do the split soon!



And here few photos taken by my dear friend. Check out his fanpage here -> Somnia lux
fot. Somnia lux

Znalazłam się w miejscu, do którego nigdy wcześniej nie doszłam.
To nie dead end, choć wyraźnie poczułam jego przedsmak.

Brak kontroli jest straszny. Szkoda, że uświadomiłam to sobie po czasie... Jednak pewne osoby miały rację mówiąc o granicach, ich przekraczaniu i odczuwaniu tego.


fot. Somnia lux


Nowy rok nastał, a ja nadal żyję grudniem.


Postanowienia noworoczne? Przeżyć... i kilka innych podpunktów.

Od poniedziałku zaczął się intensywny kurs rozciągania w szkole tańca UDZ, na który zapisałam się w ramach prezentu świątecznego dla samej siebie. Od poniedziałku do piątku przez miesiąc będzie mnie można tam spotkać od 16 do 17. Pod koniec miesiąca myślę że będę w stanie wreszcie zrobić szpagat, który od dawna mi się marzy. Przy okazji wreszcie odhaczę ten punkt, który pojawiał się u mnie na listach postanowień od dawna.
A co do reszty, to okaże się w praniu.


Zdjęcia, które widzicie, powstały na bardzo spontanicznej sesji z moim przyjacielem. Więcej jego świetnych zdjęć możecie zobaczyć tutaj -> Somnia lux


fot. Somnia lux